wtorek, 30 lipca 2013

Malice & Mario Sweet - Enjoy:Like:Love

chillsoundsgoodmusic
Iść przez życie z osobą, która dzieli Twoją pasję - kto o tym nie marzy? Jak widać, niektórym się to udaje, a my możemy brać z nich przykład. Malice i Mario to małżeństwo, które oprócz wzajemnego uczucia, połączyła miłość do brzmień soulowych i r&b. Ich najświeższą produkcją jest drugi album pt. "Enjoy:Like:Love".

Jeżeli tak jak ja tęsknicie za nieodżałowanym Sistars z okresu drugiej płyty, longplay Malice & Mario Sweet będzie dla Was tym, czego oczekujecie. Na krążku znajdziemy propozycje utrzymane w neo-soulowym stylu, z dużą domieszką r&b, a także rytmów hip-hopowych i jazzowych. Utwory, które szczególnie przykuły moją uwagę znajdziecie poniżej:

"Jaine Phonda"



"Mork & Myndy"



"AM/PM"



Malice & Mario szukać możecie tu:

Sean Dee - Bow And Arrows (ft. Anna Yvette) / SirensCeol - Nightmare (ft. Sean Dee)

chillsoundsgoodmusic
Hip-hopowy światek to miejsce, w którym ciężko przebić się osobom praktykującym staroszkolny styl, w którym od lat rządzą te same osoby, rzadko wpuszczające do swojego grona jakiegoś "świeżaka". Nie dziwi więc wysyp osób próbujących na nowo zdefiniować podejście do hip-hopu i rapu, łącząc go z innymi gatunkami. Problemem jest jednak to, że ciężko wśród tych ludzi znaleźć kogoś, komu naprawdę można wróżyć karierę, kogoś z ambicjami.

Cieszę się więc, że dziś udało mi się na taką osobę wpaść. Panie i Panowie - oto Sean Myers z Nowego Jorku, znany pod pseudonimem Sean Dee. Sean na scenę wskoczył stosunkowo niedawno, zaczynając od freestyle'owania w wolnym czasie, dziś jednak muzyka pochłonęła go całkowicie. Dee twierdzi, że nie będzie spoczywać na laurach i możemy w najbliższym czasie spodziewać się sporej dawki jego muzyki. Jeżeli tylko będzie ona tak dobra, jak utwór, o którym piszę, to chcę jej już!!! Bo jeden z pierwszych tracków, które Sean nam zaprezentował - "Bow And Arrows", w którym wokalnie udziela się Anna Yvette, to utwór, któremu nie brakuje nic - mógłby bez problemu lecieć z głośników wszystkich większych stacji radiowych w Stanach. Nie zdziwię się jeżeli tak za niedługo będzie, gdyż to nie jedyne nagranie Sean'a, które zasługuje na uwagę...



Drugim trackiem, którym Sean Dee przekonał mnie do siebie jest utwór "Nightmare" SirensCeol - wyjadacza amerykańskiej sceny elektronicznej. Sean udziela się w tracku wokalnie, udowadniając, że tak odległe od siebie gatunki, jak dubstep i hip-hop mogą idealnie ze sobą współgrać. O warstwę muzyczną nie musimy się natomiast martwić - nazwa SirensCeol to gwarancja dobrej elektroniki. Sean Dee to osoba, na którą zdecydowanie należy mieć oko - pojawił się znikąd niespełna miesiąc temu, a już robi wokół siebie niemałe zamieszanie. Jez Dior powinien zacząć się obawiać, gdyż w swoim gatunku zaczyna mieć groźną konkurencję.



Strony, na których znajdziecie artystę:
facebook
twitter
soundcloud

poniedziałek, 29 lipca 2013

Przeminęło z wiadrem #1: t.A.T.u.

chillsoundsgoodmusic
Zastanawialiście się kiedyś, od czego zależy popularność? Co sprawia, że dany artysta jest na szczycie, a inny właśnie z niego spada lub też nigdy na niego nie trafia? Ten, kto powie, że zależy to tylko i wyłącznie od jakości prezentowanej muzyki nie będzie miał racji - wystarczy spojrzeć na pierwsze lepsze zestawienie najbardziej niedocenionych albumów wszech czasów lub jeszcze prościej, na aktualne listy sprzedaży płyt - w czołówce wcale nie znajdują się najwybitniejsze longplay'e, lecz właśnie te, które należą do najpopularniejszych aktualnie wykonawców. W nowym chillsound'owym cyklu zajmę się artystami i zespołami, które kiedyś grzały się w blasku fleszy, a dziś mało kto o nich mówi. Na pierwszy ogień idzie zespół, który podczas ubiegłej dekady stał się jedną z wizytówek Rosji na światowej arenie muzycznej.

t.A.T.u. powstało w 1999 roku (wtedy jeszcze pod nazwą Tatu, która jednak musiała zostać zmieniona ze względu na aspekty prawne - nazwa ta była już zastrzeżona przez inną grupę) za sprawą psychologa Iwana Szapowałowa. Wpadł on na pomysł stworzenia żeńskiego duetu, który byłby zdolny podbić cały świat. Ogłosił w tym celu casting, w którym zwyciężyły dwie, znające się już wcześniej dziewczyny - Lena Katina oraz Julia Wołkowa. Debiutancki album grupy - "200 po wstriecznoj" momentalnie podbił rosyjski rynek, szybko też zaczął się rozprzestrzeniać na inne europejskie kraje. Z albumu pochodzi utwór uznawany za największy rosyjskojęzyczny hit grupy - "Nas nie dogoniat". Track, który notabene nawet dziś potrafi przyciągnąć uwagę słuchacza, trafiał na szczyty list przebojów w kolejnych państwach, także w Polsce.


Nie oszukujmy się jednak. Chwytliwy refren, tekst traktujący o konflikcie pokoleń i ciekawie zrealizowany, jak na tamte czasy, teledysk nie były czynnikami, które sprawiły, że rosyjską grupą nagle zainteresował się cały świat. t.A.T.u. to zespół od samego początku budowany na kontrowersji i skandalu. Pomimo, że t.A.T.u. w Polsce zadebiutowały utworem "Nas nie dogoniat", szum wokół nich powstał głównie za sprawą klipu do utworu "Ja soszła s uma", w którym wokalistki namiętnie się całowały. W połączeniu z informacją, jakoby Lena i Julia były lesbijkami, nie trzeba było wiele - boom na t.A.T.u. wybuchł w ciągu jednej chwili, a dziewczyny podgrzewały atmosferę wokół siebie, to wydając kolejne kontrowersyjne teledyski, to całując się na scenie podczas rozmaitych koncertów. Ludzie chodzili na koncerty t.A.T.u. nie tylko, żeby ich posłuchać, ale też, a może przede wszystkim, żeby je zobaczyć. Dziewczyny umiejętnie wykorzystały temat homoseksualizmu, który w tamtych czasach był zdecydowanie większym tabu niż dziś.


Popularność w Europie rosła, dziewczyny poszły więc za ciosem - anglojęzyczna wersja ich debiutanckiej płyty - "200 km/h In The Wrong Lane" sprzedała się w ilości prawie 6 milionów egzemplarzy, wspinając się na 13. miejsce na amerykańskiej liście Billboardu. Dziewczyny cały czas nie stroniły od skandali, które podkręcały szum wokół nich - podczas trasy koncertowej promującej debiutancki album, Julia i Lena występowały w koszulkach z rosyjskojęzycznym napisem "CHUJ WOJNIE!", potępiając w ten sposób wojnę w Iraku. Dopiero po pewnym czasie organizatorzy zorientowali się, co oznacza napis w cyrylicy i zakazali dziewczynom zakładania kontrowersyjnych t-shirtów. Dobra passa t.A.T.u. trwała do 2003 roku, a mianowicie do zajęcia przez dziewczyny trzeciego miejsca w konkursie Eurowizji. To, co dla wielu mogłoby być sukcesem, dla t.A.T.u. było zdecydowaną porażką - rosyjska telewizja nie pogodziła się z przegraną i urządzała protesty przeciwko niskim ocenom niektórych państw. Jak się później okazało - dziewczyny zajęłyby co najmniej drugie miejsce, gdyby przyznano im punkty otrzymane przez telewidzów z Irlandii, anulowane ze względu na awarię systemu audiotele. Doszło nawet do tego, że anonimowi członkowie Irlandzkiej Telewizji Publicznej twierdzili, że to właśnie rosyjski duet jest prawdziwym zwycięzcą konkursu. Faktem jest, że przegrana t.A.T.u. na Eurowizji pozostała sprawą kontrowersyjną i do dziś niewyjaśnioną. Od tej pory kariera dziewczyn to pasmo licznych wpadek - prasa stale donosiła o konfliktach w zespole, na jaw wyszło, że domniemany związek dziewczyn został wykreowany na potrzeby promocji, Julia i Lena rozstały się z menedżerem, ponadto Wołkowa urodziła swoje pierwsze dziecko, co uniemożliwiało pracę w studiu nagraniowym - wszystko zapowiadało rychły koniec zespołu. 


t.A.T.u. jednak powróciły, znów dzięki kontrowersyjnemu teledyskowi. W 2005 roku na rynku ukazał się singiel "All About Us", w klipie do którego jedna z dziewczyn zabijała przestępcę napastującego drugą z nich. Boom na zespół powrócił i trwał wraz z promocją kolejnego albumu, wydanego od razu w dwóch wersjach językowych - jako "Dangerous And Moving" oraz "Ludi inwalidy". "All About Us" znów podbiło międzynarodowy rynek muzyczny, a t.A.T.u. wróciło na pierwsze strony gazet. Kolejne utwory nie osiągały jednak już tak dużej popularności - Lena i Julia obwiniały za to wytwórnię Universal Music, która wybierała piosenki na single. Na listach przebojów radził sobie jeszcze "Friend Or Foe", w którym gościnnie udzielał się Sting, dziewczyny wystąpiły też w utworze "Happy Birthday" grupy Flipsyde, w którym został wykorzystany motyw muzyczny z tracku t.A.T.u. - "Gomenasai". 


Po zerwaniu kontraktu z Universalem dziewczyny założyły własną wytwórnię - T.A. Music, dla wielu ludzi historia t.A.T.u. zakończyła się jednak na płycie "Dangerous And Moving". Mało osób wie, że w latach 2008-2009 wydana została kolejna płyta zespołu - "Wiesołyje ułybki"/"Waste Management", która jednak przepadła na listach przebojów, mimo zastosowania schematu "kontrowersja przy pierwszym klipie". Emisja teledysku do "Biełyj płaszczik"/"White Robe", w którym ukazana jest scena skazania i rozstrzelania ciężarnej kobiety, została zakazana przez wiele stacji telewizyjnych na całym świecie. 


Dalsza kariera t.A.T.u. to ciąg wewnętrznych kłótni, zarówno pomiędzy samymi dziewczynami, jak i menedżerami, aż w końcu zawieszenie działalności zespołu w 2011 roku. Lena i Julia przez długi czas nie kontaktowały się ze sobą, nie mówiąc nawet o wspólnych występach. Powrót dziewczyn na scenę nastąpił dopiero pod koniec ubiegłego roku, podczas finału programu "The Voice Of Romania". Wiele osób upatruje szansy na powrót t.A.T.u. w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 2014 roku. Zapytana o to, Wołkowa odpowiedziała, że niczego nie wyklucza, jednak byłby to raczej jednorazowy występ, coś na wzór show Spice Girls podczas ceremonii zamknięcia Olimpiady w Londynie.

Otwarte pozostaje pytanie - co zadecydowało o porażce jednego z najbardziej znanych na świecie zespołów pochodzących z Europy środkowo-wschodniej? Czy ludziom znudziła się kontrowersja? A może wina leżała po stronie dziewczyn, które nie ukrywały konfliktów pomiędzy sobą? Niewykluczone, że założona przez członkinie zespołu wytwórnia nie miała też tak dużej mocy przebicia, jak międzynarodowa korporacja, do której wcześniej przynależały. Nie sposób też nie zwrócić uwagi na fakt, że pod względem muzycznym ostatnia płyta ma się do pierwszej tak, jak np. "Obcy kontra Predator" do kultowej pierwszej części "Aliena". Jedno jest pewne - coś w tej historii nie wyszło i dziewczyny pogrzebały szansę na pozostanie w czołówce światowego popu, stając się muzycznymi reliktami ubiegłej dekady.

The Kite String Tangle - Given The Chance

chillsoundsgoodmusic
The Kite String Tangle to jednoosobowy projekt Danny'ego Harleya. Został powołany do życia w maju 2012 roku i w zamierzeniu ma połączyć eteryczny pop z ciemniejszymi odcieniami elektronicznego ambientu. W teorii zazwyczaj wszystko brzmi pięknie, w praktyce jednak bywa z tym różnie. Jak jest w przypadku The Kite String Tangle?

Danny wydał pod tym szyldem już kilka niezłych utworów, jednak dopiero "Given The Chance" sprawił, że przebił się do szerszej świadomości. Utwór to naprawdę złożona kompozycja z wybijającym się na czele refrenem, podczas którego w tle możemy usłyszeć bardzo sympatyczny hook. Wokal Danny'ego jest przyjemny i czasem przywodzi mi na myśl Seal'a, a progresywny, elektroniczny podkład sprawia, że "Given The Chance" nie staje się nudne. Całość wypada naprawdę bardzo dobrze i wiem, że track nie zniknie z mojej playlisty przez kilka najbliższych miesięcy.


The Kite String Tangle znajdziecie tu:

Daktal - Music Was Killed

chillsoundsgoodmusic
Daktal to australijski duet producencki, znany głównie z ich wysokiej jakości beatów, które często wychodzą poza obrzeża czysto hip-hopowych produkcji, ocierając się o wiele innych gatunków. Chłopaki z Melbourne co jakiś czas udowadniają jednak, że oprócz smykałki do świetnych podkładów, potrafią też nagrać własny, pełnowartościowy track.

Jednym z nich jest "Music Was Killed", który wkręca się w umysł od pierwszego przesłuchania i przez długi czas nie potrafi z niego wyjść. Daktal udowadnia, że pomimo perfekcji w tworzeniu beatów, aby osiągnąć dobry wynik nie potrzeba mnóstwa sampli i niepotrzebnych zabiegów artystycznych. Prosty w zasadzie beat w połączeniu z przyjemnym, ciepłym wokalem dał niesamowicie dobry efekt. Dzięki takim trackom ma się nadzieję na to, że muzyka nie została jednak "killed". 


Daktal szukajcie pod linkami podanymi poniżej, wielbicielom ciekawych, nietuzinkowych beatów, polecam przesłuchanie pozostałych produkcji duetu.
facebook
twitter
soundcloud

niedziela, 28 lipca 2013

FMLYBND - Far Away/Electricity

chillsoundsgoodmusic
FMLYBND to stosunkowo świeży elektroniczny zespół z Isla Vista w Kalifornii. Członkowie sześcioosobowego zespołu wraz ze swoimi rodzinami starają się spełniać marzenia razem, jak jedna wielka rodzina - stąd nazwa grupy, która jest skrótem od Family Band. Debiutanckim utworem bandu był track "Electricity", a cztery dni temu zespół wydał swój drugi singiel pt. "Far Away".

Utwory FMLYBND to jedne z tych piosenek, których mógłbym słuchać ciągle, a ciężko jest mi wymienić zalety, które sprawiają, że tak się dzieje. Nagrania te to po prostu niesamowicie pozytywne utwory, mające w sobie fajną, "wakacyjno-letnią" nutę, dzięki której są idealną propozycją na dziś. Mi do gustu przypadł w szczególności "Far Away", co jednak nie oznacza, że starszego "Electricity" nie warto posłuchać. Oba utwory to przyjemny, alternatywny electro pop, który pobrać możecie za darmo z profilu FMLYBND na soundcloudzie.

"Far Away"


"Electricity"



FMLYBND znajdziecie tu:

Thunderbird Gerard ft. Kenzie May - Firewurx

chillsoundsgoodmusic
Wydaną w maju płytę "T.R.O.U.B.L.E", której autorem jest Thunderbird Gerard uważam za jedno z najlepszych hip-hopowych dokonań tego roku oraz za jedną z najlepszych EP-ek, jakie w ogóle ukazały się w 2013, a w swojej opinii nie jestem odosobniony. Nic więc dziwnego, że nagrywający w Niemczech Thunderbird kuje żelazo, póki gorące. Niedawno ukazała się jego najnowsza produkcja zatytułowana "Firewurx", w której gościnnie udziela się również Kenzie May.

Track trzyma bardzo wysoki poziom i z powodzeniem mógłby stanąć w szranki z produkcjami bardziej znanych przedstawicieli modern rapu. Choć według mnie Gerard nie przeskoczył poprzeczki, którą sam sobie postawił w fenomenalnym "Live", to jednak "Firewurx" nie mam nic do zarzucenia, zarówno w kwestii produkcji, jak i flow Thunderbirda, a już soulowy głos Kenzie May to miód na moje uszy. Czekam na więcej.


Linki:

Thomas Azier - Ghostcity

chillsoundsgoodmusic
Pod koniec lutego Thomas Azier pojawił się na chillsoundzie po raz pierwszy. Holenderski producent i wokalista wędrujący po obrzeżach synth-popu wraca, z jak dla mnie, najlepszą swoją produkcją. "Ghostcity" to track, który ma w sobie wszystko, co najlepsze w muzyce Thomasa - chłodne, elektroniczne brzmienia syntezatorów i fajny, charyzmatyczny wokal. U Aziera nadal można wyczuć delikatne inspiracje grupą Depeche Mode, jednak zdecydowanie zaczyna stawiać on już na swój wyczuwalny styl. Po wydaniu dwóch EP-ek - "Hylas 001" i "Hylas 002", Thomas przymierza się do nagrania debiutanckiego longplay'a, którego spodziewać możemy się pod koniec tego lub na początku przyszłego roku. "Ghostcity" sprawia, że wypatruję go z niecierpliwością.


Thomasa szukajcie tu:
facebook
twitter
oficjalna strona

Stay Bless ft. Dev Hynes & Samantha Urbani - Faded

chillsoundsgoodmusic
Za oknem żar leje się z nieba, rtęć podskoczyła do dawno niewidzianego poziomu ponad 32 stopni w cieniu, co sprawia, że jest za gorąco żeby nawet ruszać się z domu. Prawdę mówiąc, jest tak gorąco, że człowiek nie ma sił by w ogóle się ruszać. W taką pogodę "Faded" to idealny track, który leniwie sączy się z naszych głośników.

Stay Bless, czyli Brytyjczyk George Cassavetes, zaprosił do współpracy przy tym utworze Samanthę Urbani z grupy Friends, pomagał mu także Dev Hynes, znany ze swojego projektu Blood Orange. Efektem jest bardzo przyjemny, chillujący utwór w wakacyjnych rytmach, który nieśpiesznie, a jednak skutecznie przyciąga naszą uwagę i sprawia, że mamy ochotę odsłuchać go jeszcze raz. Delikatne brzmienia gitary i wspaniale współgrające ze sobą głosy to atuty, na których opiera się "Faded". Track promuje wydaną niespełna tydzień temu EP-kę o tym samym tytule.


Linki:

środa, 10 lipca 2013

Joel Compass - Fucked Up

chillsoundsgoodmusic
Nie wiem jak i nie wiem kiedy, ale udało mi się przegapić premierę tego utworu. Ładnych kilka miesięcy temu usłyszałem o Joel'u Compassie, wokół którego zrobił się szum za sprawą debiutanckiego singla "Back To Me". Utwór, pomimo tego, że trzymał naprawdę wysoki poziom, nie wpasował się do końca w moje gusta. Trochę za dużo było w nim jęków i wciśniętego w każdą sekundę falsetu wokalisty. Stwierdziłem jednak, że warto mieć na Joel'a oko.

Dziś przez przypadek usłyszałem znów "Back To Me", pomyślałem więc, że warto sprawdzić, co u Compassa słychać i kiedy wypuści coś nowego. Okazało się, że wypuścił i to ponad dwa miesiące temu. Track "Fucked Up" to utwór w stylu klasycznego r&b, którym Joel przekonał mnie do siebie zdecydowanie bardziej niż poprzednią produkcją. Wokalista tym razem pokazuje, że falset i wysokie dźwięki to nie jedyne, na co go stać i potrafi też śpiewać, swoją drogą przywodząc na myśl Akona. Po utworze widać jednak, że Joel lubi The Weeknd i zdecydowanie się nimi inspiruje. Pojawiający się natomiast co jakiś czas okrzyk "e-e-ee" kojarzy mi się z jedną z moich ulubionych płyt ever, czyli "My Beautiful Dark Twisted Fantasy", za co dodaję "Fucked Up" kolejny punkt.



Warto sprawdzić też, co z utworem zrobił Huxley w swoim remixie:



Joel'a szukać możecie tu:

The Procussions - Fall To Fly

chillsoundsgoodmusic
Macie może pod ręką niepotrzebne 1000$ i ochotę na wykreowany przez siebie hip-hopowy track? Jeżeli tak, to nadarza się idealna okazja. Doświadczony skład z Los Angeles - The Procussions, o którym pisałem przy okazji premiery singli On A Mountain/Today, ma dla swoich fanów ofertę, w której za tysiąc dolarów nagra utwór, którego temat i treść wybierze kupujący. Jeżeli więc niepotrzebny tysiak pałęta się Wam po domu, nie macie na co czekać.

Jednym z pierwszych tracków skomponowanych w ten sposób, jest utwór "Fall To Fly". Został nagrany na zlecenie pewnego Daniela, który chciał w ten sposób złożyć hołd swemu przyjacielowi o ksywce Kriss the LoveBird. "Fall To Fly" prezentuje klasyczne podejście do hip-hopu, w którym The Procussions zdecydowanie spisują się na medal - doświadczenie zbierane od 1998 roku procentuje. Sprawdźcie sami:


Utwór pobrać możecie za darmo, natomiast chłopaków z The Procussions znajdziecie tu:
facebook
twitter
oficjalna strona

wtorek, 9 lipca 2013

Elliphant - Music Is Life

chillsoundsgoodmusic
Elliphant to jedna z tych osób, o których mogliście, lecz wcale nie musieliście już słyszeć. Robi się jednak o niej coraz głośniej, nawet w naszym kraju, dlatego wyczekiwałem na idealny moment, by móc coś o niej skrobnąć. Taka okazja właśnie nastała, gdyż dziś Ellinor Olovsdotter pokazała światu teledysk do swojego najnowszego singla. Track nazywa się "Music Is Life", nie można więc zarzucić nic ani tytułowi, ani samemu utworowi. Dziewczyna ma to do siebie, że tworzy muzykę, którą ciężko zaszufladkować, bo jest w tym tracku trochę hip-hopu pod postacią fajnego "jamajskiego" flow i trochę bardziej "radiowych" dźwięków, przebijających się w refrenie. Jeżeli do tej pory nie słyszeliście o tym utworze, zachęcam do przesłuchania:


Jeżeli natomiast w ogóle nie słyszeliście o Elliphant, to spieszę wyjaśnić, że dziewczyna jest ze Szwecji, co nie powinno nikogo dziwić ze względu na skandynawskie nazwisko oraz fakt, że kraj ten to ostatnimi czasy stolica świetnych, nowych brzmień. Ellinor ma już na swoim koncie EP-kę, która zdecydowanie potrafi się obronić. Tym, którzy Elliphant nie znają, zalecam nadrobić zaległości i przesłuchać wcześniejszych nagrań, a w szczególności "Down On Life":



Strony, na których znajdziecie Elliphant:

Mali Michael - Ghost

chillsoundsgoodmusic
Po electro popie i nu disco przyszła kolej na coś zdecydowanie spokojniejszego. W ten sposób ponownie przenosimy się do Londynu, w którym dorastał i w którym nagrywa Mali Michael. Jego korzenie sięgają jednak głębiej i zahaczają o Jamajkę, Filipiny, Niemcy i Walię. Artysta to dziecko lat '90, które słuchało wszystkiego - od Massive Attack po Prince'a, a wpływy muzyki z tamtych czasów stara się odwzorowywać we własnych produkcjach. Jego debiutancki track - "Ghost", to wolny, lecz nie delikatny, popowo-soulowy utwór, brzmiący tak, jakby miał się rozkręcić w coś zdecydowanie żwawszego, jednak tak nie jest, co sprawia, że mamy wrażenie, iż Mali Michael nie pokazał nam całego swojego potencjału wokalnego. To dobrze, bo karty należy odsłaniać powoli - czekamy na następny utwór.


Wokalisty szukać możecie tu:

We Are Legends - Summer Night

chillsoundsgoodmusic
W przypadku tego utworu nie muszę się za bardzo wysilać z pisaniem. Po pierwsze tytuł mówi sam za siebie, po drugie członkowie We Are Legends opisali ten track w idealny sposób. "Summer Night" to hołd dla perfekcyjnej letniej nocy. Wyobraźcie sobie najlepszych przyjaciół dookoła, zachód słońca i sześciopak piwa w ręce, a w tle muzykę, dzięki której uśmiech pojawia się na twarzach, a nogi same rwą się do tańca. Dokładnie taki jest ten utwór. Dla wielbicieli nu disco w funkowych klimatach pozycja wręcz obowiązkowa. 


We Are Legends to muzyczny duet producencki ze Szwecji. Więcej o chłopakach znajdziecie tu:

ALECS - Give It Up

chillsoundsgoodmusic
Pierwszy post od 13 dni... Nie wiem, jak to będzie z tym chillsoundem, bo ostatnio nie mam stałej porcji wolnego czasu, żeby pisać systematycznie, jednak obiecuję, że będę starał się zamieszczać nowe tracki, choćbym miał robić to w nocy :) I choć przez ostatnie 2 tygodnie myślałem, że chillsoundsgoodmusic umrze śmiercią naturalną, to jednak czuję się, jakbym zaniedbywał własnego dzieciaka, w związku z czym mam jakąś nadzieję na to, że jednak się uda.

Nową porcję postów zaczynam od dawki solidnego electro popu prosto z Londynu. Alex Treharne, a może raczej ALECS, bo pod taką ksywką wydaje on swoje utwory, podrzucił nam swój najnowszy track "Give It Up". Mocno elektroniczny, odrobinę mroczny podkład i wokal, na który nałożony jest efekt dający pewnego rodzaju "echo", to cechy charakterystyczne tego utworu. Track zwiastuje debiutancką EP-kę ALECS-a, która powinna ukazać się jeszcze w tym roku. Na płycie znajdą się również wcześniejsze nagrania ALECS-a, które znaleźć możecie na jego profilu na soundcloudzie. Jednak jak mówi artysta, starsze tracki są nagraniami zdecydowanie bardziej amatorskimi, o niższej jakości, przez co będą one musiały ponownie przejść przez fazę masteringu. Zachęcam jednak do przesłuchania, bo zważając na to, że "Give It Up" to naprawdę bardzo dobry utwór, podejrzewam, że i pozostałe po przeróbce będą co najmniej warte uwagi.


ALECS-a szukajcie tu:
facebook
twitter
soundcloud

P.S.: Podczas pisania tego posta padły mi baterie w klawiaturze. Zły omen? Ni ch*ja, nie dam się :P